Zgadzam się całej rozciągłości z Tomzikiem. Problem jednak w tym, że w ostatnich latach bardzo dużo zrobiono w celu zbliżenia samochodów do siebie. Przepisy są masakrycznie szczegółowe, kompletnie zabijając kreatywność. Cała para konstruktorów idzie w dopracowanie detali, a zespoły wydają morze pieniędzy głównie na pierdoły, zamiast rozwijać generalną koncepcję wyścigówki. W efekcie mamy wieloletnie dominacje pojedynczych teamów i narzekania kibiców. Gdyby swoboda konstrukcyjna była mniej ograniczona, istniałaby znacznie większa szansa na rewolucyjne pomysły, tasujące od nowa stawkę kierowców. A tak mamy stagnację, co jakiś czas przerywaną przez zmianę przepisów. Dopóki to się nie zmieni (a niestety jestem tu pesymistą), nie mamy szans na powrót wizjonerów pokroju Colina Chapmana, którzy robili różnicę bez potrzeby grzebania w przepisach.
A co do wyścigu - jak zwykle w Kanadzie świetne widowisko.

Bliskość band robi swoje i na jednym z ostatnich prawdziwych torów F1 zawsze można liczyć na emocje do końca.
U Hindusów mają o czym rozmawiać. Wzniecając wielkie tumany kurzu, Perez robił co mógł, aby tylko powstrzymać kolegę z zespołu. Dla odmiany Vetela przepuścił jakby był dublowany. Cała chęć walki na chwilę z niego wyparowała, by powrócić ze zdwojoną siłą, gdy tylko czerwone w lusterkach zmieniło się znów w różowe

. Jak tak dalej pójdzie, obaj skończą następny wyścig razem na tej samej ścianie i będzie wielkie zdziwienie oraz wzajemne przerzucanie się odpowiedzialnością.